czwartek, 15 maja 2014

Żona strasznie ogranicza mi kontakty z dzieckiem

Nazywam się Tadeusz jestem tatą Maćka, który obecnie ma 3 latka i 6 miesięcy. Niestety moje życie z żoną nie ułożyło się dobrze i jestem z żoną w trakcie rozwodu. 

Pierwsza sprawa rozwodowa odbyła się 29 kwietnia. Termin drugiej wyznaczony jest na 03 czerwca. Mam pełnomocnika, żona również. Sąd na pierwszej sprawie zaproponował nam rozwód bez orzekania o winie i przyznanie opieki obojgu rodzicom bez ograniczania komukolwiek władzy rodzicielskiej, porozumienie miedzy mną i żoną ma być przygotowane przez mojego pełnomocnika po długim weekendzie majowym. Sąd miejscem zamieszkania dziecka wskazał miejsce zamieszkania żony.

Sprawa natomiast wygląda tak, że żona strasznie ogranicza mi kontakty z dzieckiem. Żona wyprowadziła się z naszego mieszkania (do swoich rodziców) w dniu 18 marca. Od 18 marca do wczoraj minęło 43 dni co daje 1032 godziny, ja w tym czasie synka widziałem przez 117 godzin i 35 min z czego 40 godziny i 30 min to czas kiedy dziecko przez 4 dni leżało w szpitalu i po 10 godzin siedziałem przy jego łózku (od 29 do 03 kwietnia). Żona pozwoliła mi na widzenie się z dzieckiem przez 77 godzin 5 min. To są 3 doby, 7 godzin i 5 min z tego 2 razy w sobotę od 9.00 rano do niedzieli do 18.00. Dziecko i ja strasznie tęskinimy za sobą. Mój kochany Maciek nie chce wracać do domu babci kiedy mam go u siebie. Jeszcze nie potrafi mówić, ale swoimi gestami woła o pomoc. Zaczął chować się u mnie do szafy, zamykać się w niej i nie chce z niej wyjść, kazał mi otworzyć łózko i również do niego się schował, a następnie pokazywał mi żeby zamknąć łóżko.

Maciek nigdy tego nie robił i nie byłą to zwykła zabawa w chowanego. Kiedy w ostatnią niedzielę odwoziłem go do domu babci, pokazywał mi rączką, że mam zawracać. Płakał. Dałem mu długopis i kartkę żeby go czymś zająć. Maciek lubi rysować i malować. 
Namalował długopisem czarną plamę. Jestem zdruzgotany. Moja żona robi na złość i nie rozumie, że jest to działanie na szkodę dziecka. Do tej pory w głównej mierze to ja opiekowałem się naszym synkiem. Zona jest wziętą fryzjerką w Elblągu, ma swoją prywatną działalność i bardziej do tej pory obchodziły ją klientki niż ja i synek ( to było między innymi powodem naszego rozwodu). To ja po powrocie z pracy i odebraniu Macka od teściowej (przed rozwodem i wyprowadzką żony), bawiłem się z nim, chodziłem na plac zabaw, chodziłem na zajęcia Socatos, karmiłem, kąpałem usypiałem. Mam grafik żony, z którego jasno wynika, że żona potrafi pracować 12 godzin i dłużej. 

W sądzie żona kłamała, że wracała do domu o 18-tej i zajmowała się dzieckiem. Mam świadków na to, że tak nie było. Żona i jej rodzice puszczają tylko Filipkowo bajki. Dziecko wygląda jak by było uzależnione od bajek. Muszę w domu (jak go mam u siebie) chować komputer, bo Maciek mógłby bez końca siedzieć w niego zapatrzony. Żona w sądzie i w odpowiedzi na mój pozew zapewnia, że jest za tym aby nasz synek miał szerokie kontkakty ze mną i zmoimi rodzicami, a robi co innego. 

Bez przerwy informuje mnie, że dziecko jest chore. Nie chce zgodzić się na to, abym uczestniczył w wizytach u lekarza, żebym z chorym dzieckiem był w domu, nie chce przekazać mi u jakiego lekarza była. A przecież nie mam ograniczonych praw. 

Błagam o pomoc lub choćby informację w jakich jeszcze instytucjach mogę walczyć o prawo do kontaktów z moim kochanym synkiem. Nie wyobrażam sobie życia bez Macka, żona doskonale o tym wie i próbuje mnie ukarać, bo jej się wydaje, ze to ja jestem winien rozpadu naszego małżeństwa. Próbowała już zrobić ze mnie pijaka, damskiego boksera i kobieciarza. Nie udało jej się bo mam nieposzlakowaną opinię. Wszyscy którzy mnie znają twierdzą, że jestem wzorowym ojcem. Proszę mi pomóc.

Brak komentarzy: