środa, 18 grudnia 2013

Sprawcy tej przemocy są najczęściej jej wczorajszymi ofiarami?

Nie trzeba wcale uderzyć dziecka, by trwale je okaleczyć. Despotyzm i surowe traktowanie wystawia najmłodszych na działanie tak silnego stresu, że jego skutek, odciśnięty w mózgu, pozostanie z nimi na całe życie. Dzisiejsi sprawcy tej przemocy są najczęściej jej wczorajszymi ofiarami. Te sceny mogą wydać wam się niepokojąco znajome: matka szarpie córkę za ramię w autobusie; w sklepie spożywczym ojciec wrzeszczy coś synowi prosto do ucha. Z prawnego punktu widzenia takiego zachowania nie określimy jeszcze mianem znęcania się: uznamy je raczej za przejaw surowego, despotycznego wychowania. Nieważne jakiej rasy jest rodzic, ani ile zarabia: takie podejście do dzieci można zaobserwować w każdej grupie społecznej.

Z badań wynika jednak, że ubożsi ludzie, zmagający się na co dzień z wyższym poziomem stresu, ponieważ znaleźli się w opresji z powodu braku pracy, głodu czy złych warunków mieszkaniowych częściej bywają despotyczni wobec swojego potomstwa. I to dzieci z uboższych środowisk częściej cierpią z powodu konsekwencji surowego wychowania, które dopiero teraz zaczynają być dla naukowców czytelne. Surowe wychowanie naraża najmłodszych na tzw. toksyczny stres, prowadzący do zmian w budowie i funkcjonowaniu dziecięcego mózgu.

Badacze przypuszczają, że właśnie z tego powodu potomstwo despotycznych rodziców częściej zachowuje się później w nieaprobowany sposób, a kto wie, czy ceną takiego dzieciństwa nie są również choroby somatyczne w przyszłości – w tym schorzenia serca. – To niezwykle istotne zagadnienie z zakresu zdrowia publicznego – zauważa Joan Luby, profesor psychiatrii z Washington University School of Medicine w St. Louis. Przebadawszy 145 dzieci powyżej 12. roku życia badaczka napisała artykuł o wpływie biedy na funkcjonowanie mózgu dziecka. (…) Surowe rodzicielstwo można by przyrównać do niszczycielskiego zatrucia organizmu ołowiem, twierdzi Daniel Taylor, pediatra z St. Christopher’s Hospital for Children w Filadelfii. Zwolennikami twardych metod wychowawczych są dorośli wyznający zasadę “rób, bo tak ci każę”, niebędący w stanie zrównoważyć tej brutalności ciepłem i wsparciem niezbędnym dla małego człowieka. Ich despotyzm sprawia, że u dzieci dochodzi do zwiększonego wydzielania kortyzolu, hormonu stresu, co ma fatalne skutki dla ich rozwijających się mózgów.

W efekcie często dochodzi do uszkodzenia ciała migdałowatego, części mózgu odpowiedzialnej za emocje. Dziecko staje się hiperaktywne, często wdaje się w bójki, cierpi z powodu deficytu uwagi i nie potrafi samo się uspokoić, wylicza Taylor. Toksyczny stres niekorzystnie modyfikuje hipokamp, uczestniczący w zapamiętywaniu, stąd u dzieci surowych rodziców biorą się problemy z pamięcią, co skutkuje również trudnościami z czytaniem i słabymi wynikami w testach szkolnych. Konkurs: Zimowe zagadki bałwanka Śniegusia Czas trwania konkursu: od 6 do 26 grudnia 2013 Konkurs Bałwankowa układanka Świąteczne zliczanie Jeśli u najmłodszych poziom toksycznych hormonów bywa podwyższony w sposób ciągły, u tych osób można spodziewać się podwyższonego ciśnienia, zwyżkującego poziomu cukru oraz przyspieszonego pulsu, co wystawia je w dorosłości na zwiększone ryzyko chorób serca, nie mniejsze niż u ludzi z wysokim poziomem cholesterolu, twierdzi pracownik socjalny Marcy Witherspoon, ekspertka z Filadelfii zajmująca się problematyką dziecięcą i rozwojem mózgu.

Taylor i inni podejrzewają, że w uboższych środowiskach takie okaleczanie za pomocą hormonu stresu jest bolączką przekazywaną z pokolenia na pokolenie. – Gdyby mózg dziecka został uszkodzony wskutek zatrucia ołowiem, właściciele skażonego mieszkania zostaliby pociągnięci do odpowiedzialności, a środowisko szybko oczyszczone z toksyn – zauważa Taylor. – Gdyby mózg dziecka został uszkodzony przez rtęć zawartą w wodzie, zajęłyby się tym odpowiednie służby. Ale kto odpowie za to, że tak wiele dzieci zostaje trwale okaleczonych przez toksyny biedy? Kto za to odpowiada i kto poniesie tego konsekwencje? My wszyscy. Zapłacimy wysoką cenę za to, że nie zadbaliśmy o prawidłowy rozwój tych dzieci. Dave cierpiał z powodu toksycznego stresu będąc dzieckiem wychowywanym w ubogim domu przez "matkę krzykliwą, przeklinającą, z obsesją na tle dyscypliny".

To dzieciństwo "kompletnie mnie rozwaliło", stwierdza po latach. Ten 31-letni mężczyzna, ochroniarz z Filadelfii, chce pozostać anonimowy, ponieważ obawia się, czy ujawnione nam informacje nie zaszkodziłyby mu w pracy. Ten samotny ojciec wychowujący dwójkę dzieci, czteroletnie i 18-miesięczne, zapisał się na warsztaty rodzicielskie prowadzone przez Witherspoon. – Matka stale mi powtarzała, że nic ze mnie nie będzie – opowiada. – Bywałem tym przybity. Obawiając się o to, by nie przekazać tego toksycznego dzieciństwa swoim dzieciom, Dave postanowił działać. – Są tylko dwie drogi wyjścia z sytuacji takiej jak moja – opowiada. – Albo staniesz się ofiarą i pozwolisz, żeby zapanowały nad tobą złe wspomnienia, albo staniesz się lepszy – na przekór wszystkiemu. Dave ma nadzieję, że rysując i pisząc wiersze udało mu się zakląć swoje demony i nie dopuścić do sytuacji, w której toksyczne dzieciństwo, jakie stało jego udziałem, zostanie przekazane w spadku jego dzieciom. – Jestem dumny z tego, że nawet w chwilach, gdy jestem na nich naprawdę wściekły, nigdy ich nie poniżam – opowiada mężczyzna. – Nigdy nie powiem im, że są źli, co najwyżej, że źle się zachowują. Potrafię nad sobą zapanować. Nie wszystkie dzieci z ubogich rodzin doświadczają toksycznego stresu. Niektórzy rodzice mimo problemów finansowych potrafią otoczyć potomstwo troską i miłościom stwarzając najmłodszym doskonałe warunki do rozwoju umysłowego. (…) Co więcej, myliłby się ten, kto sądzi, że rodziny z klasy średniej nigdy nie są źródłem toksycznego stresu dla dzieci. Kalifornijskie badanie z 1998 roku wykazało, w zamożniejszym środowisku także zdarzają się przypadki surowego rodzicielstwa.

Nowsza analiza sporządzona we wrześniu tego roku dla Instytutu Bezpiecznej Rodziny z Filadelfii wykazała, że aż 33 proc. dorosłych z tego miasta doświadczyło psychicznego dręczenia we wczesnych latach życia. Wydaje się jednak, że bieda koreluje z wyższymi wskaźnikami dziecięcej krzywdy. Źródłem stresu dla dziecka niekoniecznie będzie opryskliwość i gwałtowność rodzica. Zdarza się, że matki w całości skoncentrowane na zapewnieniu rodzinie minimalnych warunków do przetrwania nie są w stanie obdarzyć potomstwa ciepłem i troską, co również wpływa na najmłodszych w negatywny sposób, zauważa Bruce McEwen, neurobiolog z nowojorskiego Rockefeller University.

 Dla prawidłowego rozwoju psychiki dziecka rodzic powinien wchodzić z nim w interakcje na zasadzie “podaj, odbierz”: maluch mówi albo robi coś, dorosły zawsze reaguje, tak jakby obaj odbijali tenisową piłeczkę. Tylko taka dynamika rodzinna stwarza podstawy do wykształcenia się mowy i adekwatnego odczytywania i przeżywania uczuć, zauważa McEwen. Jeśli z jakichś powodów rodzic zrezygnuje z odbijania piłeczki, "emocjonalnie skrzywdzi dziecko". Ale nawet jeśli ból spowodowany toksycznym stresem jest wyjątkowo dotkliwy, to mamy dla was dobrą wiadomość: – Z tego można się wyleczyć – twierdzi Witherspoon. – Najlepiej, by w życiu malucha pojawił się wspierający dorosły, ktoś, kto w niego uwierzy. (…) Rodzicom, którzy wpadli w pułapkę surowego wychowania, zaleca się zmianę nawyków. Odtąd powinni raczej skupić się na tym, co ich dzieci robią dobrze i chwalić je za to, zaleca Witherspoon. Warto uzmysłowić dorosłym, że nawet jeśli dziś sami stali się źródłem toksycznego stresu dla potomstwa, to jest tak dlatego, że przed laty padli jego ofiarą. Wiedza o tym może pomóc im wyjść z błędnego koła. Rodzicom także należy się wsparcie i pomoc, podkreśla Witherspoon. Jeśli ktoś wyciągnie do nich rękę, być może przestaną wyładowywać swoje stresy na dzieciach. – Żeby coś dla nich zrobić, podchodzę i mówię: "Wiem, że czasem życie wydaje się bardzo trudne. Może chcielibyście o tym pogadać?".

http://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/skrzywdzenie-dziecka-zlym-slowem/5v5h5

Brak komentarzy: