Pokazywanie postów oznaczonych etykietą więzi rodzinne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą więzi rodzinne. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 listopada 2013

Dzielny Tato

Kadr z fimu "Tato" Macieja Ślesickiego
"I wtedy wilkołak wbił sobie ostre kły w pajacyka. Mimo że, pajacyk zrobiony był z drewna i kolorowych szmatek na błyszczących zębach potwora zalśniła krew. Odgryźiona łapka pajacyka upadła na podłogę. Teraz wilkołak odgryzł rękę pajacyka i wrzucił ją do pieca. Ojej! Zapiszczał pajacyk widząc, że nie ma już rączki."

To fragment bajki którą czyta chora psychicznie matka bohaterka filmu, zasypiającej córce.

Na film Tato z 1995 w reżyserii Macieja Ślesickiego natrafiłem chyba drugi raz przeszukując Internet. Ale uważam, że jest to dzieło do którego warto wracać wielokrotnie. Fabuła nie należy do orginalnych bo podobnie jak Miś – polski film fabularny z 1980 w reżyserii Stanisława Barei napisane jest na podstawie faktów z życia wźiętych.

Głownym bohaterem jest Michał. Jest on operatorem filmowym. Wraca do domu w bardzo późnych godzinach, bo pracuje dużo by utrzymać rodzine na stosownym poziomie. Nie zauważa, rozwóju choroby psychicznej u jego żony. Jest zaskoczony gdy żona samookalecza się i wybiega na klatkę schodową, oskarżając go o pobicie. Wezwana przez sąsiadów policja daje głównemu bohaterowi słowną radę by ten w przyszłości sprawy rodzinne załatwiał w zaciszu domowym.  Kiedy wydaje się już, że dochodzi z żoną do porozumienia, ta niespodziewanie wyprowadza się do domu swojej matki. Zabiera ze sobą ich córkę, Kasię. Michał rozpoczyna sądową, trudną batalię o dziecko. 

Przytaczam ten film na blogu komitetu bo pomimo upływu lat wydaje się, że w sądownictwie rodzinnym niewiele się zmieniło a walka ojców o prawo do wychowywania swoich dzieci przybiera walkę don kichota z wiatrakami. Przykładem może być coraz bardziej przybierający na sile ruch pro ojcowski DzielnyTata.pl walczący o prawo do wychowywania własnych dzieci. To jednak nie jedyna witryna która traktuje o problrmach polskich ojców, bo jest ich coraz więcej.

Nie powinniśmy przechodzić obok problemu równego wychowywania dziecka po rozwodzie rodziców i jedynie marudzić na stan obecny. Taką zmianę zaproponował Przemek, jeden z ojców prowadzący stronę chcedotaty.pl zbierający podpisy pod inicjatywą obywatelską w której proponuje zmiany. Projekt zmian w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym opracowany przez Forum Matek Przeciwko Dyskryminacji Ojców (www.forummatek.pl) w porozumieniu z ruchem społecznym Dzielny Tata (www.dzielnytata.pl) Możesz również przesłać petycje przechodząc na tę stronę: http://chcedotaty.pl/index.php?id=pomoz&lang=pl
Do czego serdecznie zachęcam!

Recenzja zaczerpnięta na podstawie http://www.filmweb.pl

Pytanie:
O co wg ciebie walczy ruch  PRO OJCOWSKI ? Skomentuj poniżej, również jako anonimowy.

piątek, 15 listopada 2013

Daleko od domu

Mama Joanny wyjechała do Kanady, jak córka miała 5 lat. To miał być krótki, trzymiesięczny wyjazd. Taki dla podratowania rodzinnego budżetu. Z trzech miesięcy zrobiło się kilka lat. Mama utrzymywała z córką i mężem kontakt listowny i telefoniczny. Z biegiem czasu jej mąż zaczął domagać się jej powrotu. Obawiał, się, że ich małżeństwo rozleci się. I słusznie. Bo w kolejnym liście zawiadomiła go, że ma kogoś i nie ma zamiaru wracać do Polski. Chciała, aby Joanna przyjechała do niej. Ojciec zaprotestował. O ile zgodził się na rozwód, to o wyjeździe córki nie chciał słyszeć. Zaczeło się sądowe piekło.
Jednego dnia Joasia przyszła do szkoły dziwnie smutna. Nie uczestniczyła w lekcji, siedziała skulona. Nauczycielka zauważyła, że  ma unieruchomione palce rąk. Były prawidłowo zaopatrzone. Spytała co się stało. Dziewczynka powiedziała, że spadła ze schodów. W czasie przerwy pani podeszła do niej, objeła ją. A wtedy Joasia sykneła. Przyznała się, że bolą ją plecy. Przerażona nauczycielka zaproprowadziła ją do pielęgniarki. Joasia odmówiła zdjęcia bleczki. Dopiero po dłuższych namowach pozwoliła obejżeć sobie plecy.
Były jak siekany kotlet. Pełne blizn i czerwonych pręg. Jedna wielka rana. I wielki krwiak z tyłu głowy - opowiadała nauczycielka.

Pytanie:
Co mogło się przytrafić Joannie, jeśli to nie był to upadek ze schodów?
Prosimy o komentarze, nawet anonimowe poniżej!

Zobacz dalej:
http://tkopd-gdansk.blogspot.com/2013/11/daleko-od-domu-cz2.html

środa, 13 listopada 2013

Utrudnienia ojców w kontakcie z dzieckiem

Witam Was ciepluśko.
To znowu ja Justyna.

I znowu kolejny dzień za nami.

 Mój dzisiejszy dzień w Komitecie zaczął się od telefonu od kolejnego taty kochającego swoje dziecko.  Tatusiowie też dzwonią bo też mają swoje prawa a też kochają swoje pociechy i chcą być w ich życiu.

Dzisiejszy Tata dzwonił z prośbą o wyjaśnienie sytuacji i z zapytaniem co może zrobić bo jego partnerka -mama dziecka utrudnia mu kontakty z pociechą. Niestety problem utrudniania kontaktów rodzicowi z pociechą to temat powtarzający się i wydaje się, że nie ma na to rozwiązania.

Ale jest wiele narzędzi prawnych aby to rozwiązać i rodzic mógł w pełni cieszyć się kontaktem ze swoją pociechą. Czasami jednak droga do tego jest długa i żmudna i nieprzyjemna bo rodzice często nie potrafią ze sobą rozmawiać i tym samym sami nie mogą sami tego rozwiązać, a szkoda bo to najlepszy model rozwiązania problemów.
Wtedy udają się do Sądu aby ten za nich zadecydował. Ta droga niestety nie należy do najprzyjemniejszych ani łatwych ani krótkich. Czasami bywa jednak, tak jak w przypadku dzisiejszego "taty" że "mama" albo ktoś inny z rodziny "mamy" utrudnia "tacie" kontakt albo co gorsza wmawia dziecku różne brzydkie i nieprawdziwe rzeczy na jego temat.

Bardziej karygodnej postawy i zachowania nie można już wymyśleć. Nie dość, że szkodzi to dziecku i psuje obraz drugiego rodzica  w jego oczach to jeszcze naraża ojca na nieprzyjemności. Na wszystkie jednak problemy zawsze można znaleźć jakieś rozwiązanie bo narzędzi prawnych jest wiele. Są one w miarę skuteczne tylko jednak bardzo często praca Sądów Rodzinnych pozostawia wiele do życzenia , nie mówiąc już o Rodzinnych Ośrodkach Diagnostyczno-Konsultacyjnych które działają niezgodnie z ustawą, podstawą prawną do ich funkcjonowania.

 Następnym razem wyjaśnię Wam o co tak naprawdę chodzi z tymi Ośrodkami. Mam tylko nadzieję, że moja porada pomogła temu "tacie" i rozwiąże wszystkie swoje problemy i w końcu będzie mógł się spotykać ze swoją pociechą a "mama" zrozumie, że przede wszystkim robi wielką krzywdę swojemu dziecku.

Justyna

Podziel się z nami anonimowo swoim komentarzem.

Małe serce płacze cichutko cz-1

Rodzice Ewy rozstali się tak, jak pobrali. Szybko. Byli oboje bardzo młodzi, szczególnie matka. Urodziła Ewę jak miała 17 lat. Dziecko słabe i chorowite. Lekarze nie dawali dziewczynce większych szans na przeżycie. Ojciec, chłopak z nadmorskiej miejscowości nie mógł zaaklimatyzować się w dużym mieście. odchodził, wracał, to znów odchodził. Za którymś razem wyjechał do Niemiec. I tam pozostał. O powrocie do kraju w tamtych czasach nie było mowy.
Ewę wychowała matka i dziatkowie. Cudowni wspaniali ludzie, uzupełniali się w tym wychowaniu. Babcia była prawdziwą gospodynią domową, która prała, piekła chleb, gotowała, szyła i pucowała ryżową szczotką podłogi. Tego wszystkiego dzielnie uczyła wnuczkę, która o dziwo nie umarła, jak przewidywali lekarze. Ewa buntowała się.
Ale babcia mówiła:
-Obyś dziecko nigdy nie musiała tego robić, ale powinnaś to wszystko umieć.
I jak Ewa mając 6 lat, już posługiwała się igłą szyjąc sukienki dla lalek, lepiła z babcią pierogi i prała na tarze.

Dziadek pochodził z zacnej, interligenckiej rodziny z zasadami i manierami. Doskonale wykształcony, znał wiele języków, mówił przepiękną polszczyzną. A przy tym szalenie wyrozumiały i tolerancycjny. Z anielską cierpliwością odpowiadał na dziesiątki pytań wnuczki.

Jednej rzeczy Ewa nie mogła darować dziadkowi. Prosiła go, aby pozwolił jej czasami zwracać się do siebie "tatusiu".
-Jesteś dla mnie najważniejszą osobą. Nad życie cię kocham. Ale twój tata żyje, pewnie go kiedyś spotkasz -odpowiadał.

Ewa próbowała nawet jakiś taki układ dziecięcy z dziadkiem zawrzeć. Żeby chociaż na chwilę, jak inne dzieci słyszą by pozwolił jej tak mówić. Ale dziadek nie zgodził się.

Pytanie:
Dlaczego dziadek Ewy nie zgodził na zwracanie się do niego "tatusiu" ? Skomentuj anonimowo poniżej!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Tak go kochali, że prawie zabili cz 1

Krzyś pochodził z rodziny inteligenckiej, dobrze finansowo ustawionej. Ale coś się popsuło i małżeństwo się posypało. Sąd orzekł, że Krzyś zostanie przy matce. Ojciec nie pogodził się z tym, że ma zostać niedzielnym tatusiem. Uważał, że jego była żona to puszczalska idno moralne. I taka swołocz* nie będzie wychowywać jego syna! Uprowadził więc Krzysia. 
Wyjechał razem z dzieckiem do innego miasta. Ale Krzyś pytał dlaczego nie ma mamusi. I ojciec opowiadał, że musiał go uratować. 
-Do mamy przychodzą różni panowie, bandyci. Zawsze przychodzili. Zabiją mamę i ciebie.

Krzyś budził się w nocy, pytał: tatusiu jesteś, będziesz mnie pilnował? Tymczasem matka szalała z niepokoju o dziecko. Miała pieniądze więc najmowała detektywów, podkupowała różne osoby, żeby jej pomagały.
W końcu namierzyła Krzysia i po paru tygodniach "od-porwała". Wyjechali do innego miasta. I znów była, rozterka jak wytłumaczyć Krzysiowi, dlaczego żyją w konspiracji. -Tatuś jest chory, na głowę. Tatusia się trzeba bać, bo on chciał mamusię otruć i Krzysia też. Jak się tatusia zobaczy, to trzeba krzysczeć i uciekać, nie pozwolić się do siebie zbliżyć.

Tak mineło kilka tygodni. Tatuś w tym czasie szalał. Tropił, wynajmował detektywów... I uprowadził.

W ciągu pół roku Krzyś był porywany 8 razy. Za każdym razem słyszał, że matka to suka, przyjmująca bandytów, którzy go zabiją, albo że tatuś jest szalony i otruje go. Nieustannie żył w poczuciu zagrożenia, spragniony poczucia bezpieczeństwa. Gdy u matki po kilku dniach przekonywał się, że żaden bandyta ani matce, ani jemu nie urwał głowy, albo u ojca nie został otruty, uspokajał się. Na krótko.

Każde z rodziców uważało, że u nich dziecko się wyciszy. Żadne nie brało pod uwagę działań drugiej strony. Krzyś miał 5 lat, kiedy zmęczony całą tą sytuacją postanowił się zabić. Działo się to, gdy po raz kolejny usłyszał, że znów muszą uciekać, bo ojciec ich wytropił.

Zaczoł krzyczeć:
-Nie chcę, nie chcę uciekać!
Na oczach matki podbiegł do okna i wyskoczył z drugiego piętra.

Pytanie:
-Jak twoim zdaniem zakończyła się ta historia? Dopisz twoje zakończenie.